niedziela, 9 maja 2010

gremlin w wielkim mieście

rano zrywam się z takim impetem, że aż łapie mnie skurcz w łydce. chyba 10min leżę na łóżku powstrzymując łzy... w końcu zmuszam się by wstać. przynajmniej kark mnie nie boli dzięki nowej podusi.
pięć razy zakręcam się w drodze szafa - łazienka (czyli 3 kroki xD), ale jakoś daję radę. włoski też nawet wyglądają, dzięki żelowi z one coin shop :) nagle rozumiem, jakim cudem j-rockerzy zawsze mają takie śliczne fryzurki. bo moja wytrzymuje do wieczora :)
o 7 jestem śliczna i gotowa do wyjścia. łapię rower i jadę do dworca. muszę tylko poczekać na Evę. przychodzi chwilę wcześniej, więc udaje nam się jeszcze załapać na busa o 8 rano :) no, to w drogę! okazuje się, że Eva zabrała super-wypasiony aparat fotograficzny, zapomniała tylko zabrać do niego karty :( niestety, nie jest to SD, bo już bym była gotowa poswięcić moje Koszmarki. wsiadamy do busa, Eva idzie spać, ja pilnuję drogi.
po jakiejś godzinie jesteśmy na miejscu. czas przesiąść się na metro. Yamanoto Line jeździ w kółko, wokół centrum! jak dla nas - super.



pierwszy przystanek - Harajuku, powszechnie znane jako dzielnica mody. niestety, wygląda, że o 10 rano wszyscy jeszcze śpią. część sklepów już otwarta, a przynajmniej nie ma tak wiele ludzi.


przechodzimy ulicę-outlet w tę i z powrotem kilka razy, czekając aż otworzą więcej sklepów. gusta Evy i moje pod wzgledem "ładny ciuch" tak bardzo się różnią... w efekcie ona wygląda dziwacznie, gdy włazi za mną do sklepów punk-visual, za to ja w sklepach casual wyglądam jak wół u karety xD odwiedzam sławne wśród j-rockerów Yellow Line, w Death Trap na wystawce stoi cosplay, nie mam pojęcia czyj, ale wygląda tak cudnie, że od razu się zakochuję, we wszystkich pięciu strojach xD niestety, wielki napis "no picture" niszczy moje niecne plany. ceny cosplayów nie schodzą poniżej 50 000 yenów, tak więc chyba nigdy nie będzie mnie na to stać. na szczęście nie ma żadnego stroju Hitsu, więc z czystym sumieniem moge opuścić sklep. idziemy dalej, rozglądam się wokół, i nagle mój wzrok przykuwa plakat z Hitsu, wiszący w jednym z okien.
muszę tam wejść! koniecznie! przepotwornie szczęśliwa dopadam do wieszaczka z plakatami i od razu biorę trzy xD info dla wszystkich, którzy kiedykolwiek trafią w takie miejsce: trzeba wziąć karteczkę, ołówek i ładnie zapisać numerki, którymi opatrzone są wybrane plakaty xD na wyjściu jeszcze łapię dwie kulki-niespodzianki (200 yenów), niestety wypada mi Ni~ya i Sakito... no, nie można mieć za dużo szczęścia ;)

Eva koniecznie ciąga mnie po sklepach z butami i spodniami. przymierza praktycznie wszystko, co wpadnie jej w łapki. jakoś tylko jedne spodnie wyglądają dobrze... kolejny sklep z butami. moją uwagę przykuwają piękne visualowe butki. koniecznie muszę przymierzyć! dziewczyna usadza mnie na krzesełku, zdejmuje moje stare trampki z takim namaszczeniem, jakby co najmniej ze złota były. później zaklada mi butki, dopina, poprawia wszystkie sprzączki, mogę się przejść. gestem zaprasza mnie na zewnątrz, żebym mogła sprawdzić, czy po kocich łbach będzie mi się chodziło tak samo wygodnie. normalnie, łzy się w oczkach kręcą, taka kultura! Eva gapi się na mnie jak na kosmitę, a dziewczyny ze sklepu zaczynają klaskać, gdy przechodzę w tę i z powrotem xD czy one naprawdę myślały, że 10cm obcasa plus tyle samo koturny będzie w stanie mnie zabić? xD niestety, butki są o jakieś dwa numery za duże, a ponadto kosmicznie drogie. ale miło się przejść w czymś takim. i już się nie dziwię, że j-rockerzy potrafią w tym biegać, skakać i ogólnie wyczyniać cuda. bardzo wygodne buciki, naprawdę! oddaję butki, i rozglądam się dalej po sklepie. i nagle widzę trzy półeczki z creepersami! ahh, cuda! szukamy mojego rozmiaru (przymierzam trzy pary), w końcu udaje się utrafić w takie no... z pół nr za duże. bywało gorzej ;) gdy dziewczyna pokazuje mi cenę, jestem pewna, że zapomniała dodać jakieś zera. biorę! więc jestem szczęśliwsza o czarne creepersy *^^*





wypadamy na naleśnika, które to danie Japończycy także muszą udziwnić po swojemu. naleśnika składa się na pół, wrzuca do niego mnóstwo wszystkiego, co tylko można sobie zażyczyć (dostaję z bananem, czekoladą i bitą śmietaną, pycha!), a następnie zawija tak, że wygląda jak twister xD ale i tak jest świetne. zasiadamy na schodkach, wcinamy naleśniki, a ja radośnie zmieniam moje trampki na crittersy :D później cały dzień śmieję się do siebie, gdy tylko spoglądam pod nogi :D
zawijamy jeszcze do Putumayo, gdzie totalnie rozczula mnie koszulka z kocimi uszkami (12 000 yenów). w tle puszczone Gazettki, tak dla odmiany xD na wieszaku trafiam czarno-białe spodnie. śliczne! :) muszę przymierzyć! hmm... w tym kraju wszędzie zdejmuje się buty, nawet przed wejściem do przymierzalni xD spodenki, rozmiar M, leżą jakby były zdjęte z mojego tyłka. cóż było robić...?
chwilę rozmawiamy o głupotach, dostaję moje spodenki zapakowane w marynarski worek (będę wielbić tę torbę dopóki się nie rozpadnie! jest świetna! :D) i mogę zwiedzać dalej.
wpadamy jeszcze do Closet Child, gdzie obkupuję się we wszystkie dostępne płytki Naito :D mają złożone razem wersje A i B, milo z ich strony. chociaż i tak nie znajduję więszkości z płyt :( do tego jeszcze gazetka... szczęście absolutne *^^* nastepnym razem może kupię photobook z trasy koncertowej...? hmmm.....?

Closet Child z ciuchami również zachwyca :) także staję się cięższa o dwie koszulki, dwa krawaty (jeden z nich jest różowy i ma motylki *^^*) i miśka :D



z powodu nadmiaru siateczek, które co chwila wypadają mi z łapek, postanawiam do kompletu dokupić białą torbę :) chyba najtańsza rzecz dzisiejszego dnia xD


Następny przystanek - Shinjuku.
tak cicho, spokojnie i zielono, że aż trudno mi uwierzyć, że nadal jesteśmy w Tokio. idziemy do Budynku Rządu. Jako, że politycy postanowili promować turystykę, na ostatnim piętrze rządowego budynku powstał taras widokowy. znaczy, 45 piętro, trzeba jechać windą. a cholera szybka jest, bo zdaje mi się, że serce mi uszami wyjdzie. niedobrze, niedobrze...!! może minuta mija, i jesteśmy na górze. widok zdecydowanie wspaniały. widać Tokyo Dome, Tokyo Tower, Budynek Opery Narodowej... niestety, pogoda nie dopisała i Fuji-san schował się za mgłą :( szkoda...











łapki mi już odpadają (przez torby xD), a została jeszcze Shibuya. no cóż, trudno, najwyżej będę miała problem z uczesaniem się xD Eva co prawda proponuje, żebym zostawiła torby w jakimś schowku, ale znam siebie - jak będę miała wolne łapki, to jeszcze coś dokupię xD



wysiadamy, i prosto z dworca wychodzimy w tłum. ledwo udaje mi się zauważyć posąg Hachikou.







Shibuya jest głośna, kolorowa, i totalnie dziwaczna. co chwila widzę chłopaczków nagabujących przechodzące obok dziewczyny. bleee... wolę Harajuku. do tego wszędobylscy naganiacze. chodzi takie coś po ulicy i drze się jak, nie przymierzając, stara poszewka... cóż, taka praca...
ale Eva w końcu może się wyszaleć. wszystkie sklepy jej xD i dobrze, bo znajdujemy w końcu pasujące do niej spodnie :) no, to możemy wracać na kolację do Harajuku :D




o godzinie 18 na Harajuku nadal tłumy. i teraz dopiero chodzą ewenementy! napatrzeć się nie mogę, więc i nie mam czasu sięgnąć po aparat.
ale zauważam pewną prawidłowość - jak idą lolitki, wszyscy im się z drogi usuwają. w sumie to się nie dziwię, może ta słodycz prątkuje czy coś?


zajadamy kolejne naleśniki w wykonaniu Japońców i jesteśmy gotowe, by wracać do Tsukuby.
bus nam prawie nawiał, ale kierowca był na tyle miły, że otworzył drzwi xD pakujemy się razemm z siatami, zajmujemy miejsca i... idziemy spać. jestem tak wykończona, że zasypiam praktycznie od razu! niedobrze, niedobrze! budzi mnie przemiły głosik autobusu informujący, że za chwilę będziemy w Tsukubie.
przebieram buty, jakimś cudem zapakowuję się z tymi wszystkimi siatami na rower i wracam do hotelu... probuję klepać posta, ale gdy prawie padam łebkiem na klawiaturę, postanawiam najpierw się wyspać...

6 komentarzy:

Agata Włodarczyk pisze...

W tej notce brakuje mi drugiej jej połowy ;P albo to tylko moje złudne wrażenie? XD

Unknown pisze...

Anno:-) a ta podusia to od skośnych, czy sama się szarpnęłaś?;)

endorfina pisze...

ble bla blu zabierz mnie tam kiedys ze soba ;p

Mika-el pisze...

jasne xD nie wiem za co, ale spoko xD ustaw się w kolejce xD

Unknown pisze...

ale zrobiłaś mi apetyt tym naleśniochem :P

psyence pisze...

naaaleeeśniiiiiiki :o
podoba mi sie, że w rządowym budynku mają taras widokowy XD